niedziela, 31 października 2010

Rozdział specjalny



Październikowa opowieść

Akt I

Scena I

(Pusty, ciemny pokój, zasłony w oknach szczelnie zasunięte, w tle słychać subtelne dźwięki nieco niepokojącej muzyki; na środku pomieszczenia dematerializuje się wielki, czarny jak smoła kot, jak gdyby nigdy nic rozgląda się w około, a potem wskakuje na pobliską szafkę, która nagle jakby wynurzyła się z mroku.)

KOT
Oto dziś dzień krwi i mroku,
stąp powoli, krok po kroku;
bacz na szafę, wszelki kąt
aby dożyć przyszłych świąt!
Dzisiaj dusze potępione,
blaskiem świecy oślepione,
proszą, jęczą i błagają –
aż się ludziom serca krają!

(Gdzieś z tyłu rozlega się ciche skrzypienie starej, drewnianej podłogi; kot nasłuchuje przez chwilę, by zaraz potem wrócić do przemowy.)

Wszędzie wiedźmy, duchy, zjawy…
Drogie dzieci, do zabawy!
Dynie drążcie, maski włóżcie,
obcym w mig wizytę złóżcie,
figlem ludzi też postraszcie ;
dniem tym dobrze się nacieszcie!

(Skrzypienie rozlega się znowu, tym razem jakby nieco bliżej; powtarza się po raz kolejny, i znowu, i znowu, i już nie ustaje; kot wierci się niespokojnie, ale dalej ciągnie swój pieśń.)

Lecz, kochani – uważajcie;
stroje dobrze dobierajcie.
Złych miejsc dzisiaj unikajcie;
gdy się ściemni – już wracajcie!
Bowiem dzisiaj, w ten dzień straszny,
śmiech rozlegnie się rubaszny,
Strach nadejdzie, Strach i Cień!
Módl się, by już nadszedł dzień!

(W chwili, gdy z mroku dobiega gromki, mrożący krew w żyłach śmiech, kot ucieka, miaucząc piskliwie; w pokoju zapada śmiertelna cisza.)


Scena II

(Natenczas ciemność rozjaśnia nikły płomyk świecy, chyboczący się lękliwie na wskutek chłodnego powiewu wiatru, dobiegającego jakby znikąd.; nikogo nie widać, słychać tylko straszny, bezosobowy głos.)

STRASZNY GŁOS
Hahahahahahaha!
(Ogień oświetla czyjąś twarz, złowieszczo połyskujące zielone oczy pojawiają się wśród wszechogarniającej czerni.)
Hahahahahahaha!


Scena III

(Inne pomieszczenie; jest tu nieco jaśniej, widać niewyraźnie zarysy mebli i osób; na środek wychodzi JAMES, niosąc pod pachą wydrążoną wielką dynię.)

JAMES
(machając w powietrzu dynią)
Ludzie, ludzie, gdzie jesteście!
Chodźcie, dynie swe przynieście!
(do siebie samego, z zapałem)
Jak ja kocham drążyć dynie!
Nikt inny tego nie umie!

(Z półcienia wyłania się SYRIUSZ w ciemnym płaszczu i szerokim czarnym kapeluszu w rękach.)

SYRIUSZ
(z kpiną)
Jeleń z dynią – też mi coś!
Swym talentem się nie obnoś,
nie ty jeden to potrafisz…
A propos – widziałeś afisz?

JAMES
Afisz? Afisz? Co ty gadasz?
Cóż za słowa wypowiadasz?

SYRIUSZ
Prawdę rzekę, ot i co,
pomyśl czasem, kopytnico.
Afisz mówi prosto z mostu:
„Nazbieraj kolegów dwustu,
koleżanki zabierz również,
będzie magia; nie chcesz, nie wierz!”

JAMES
(ze zrozumieniem kiwając głową)
Ach, rozumiem, to dlatego
suknię nosisz dziś, kolego!

SYRIUSZ
(rozeźlony)
To nie suknia, nietoperzu!
Zaraz staniesz przy pręgierzu…!

(Wchodzący do pokoju REMUS w samą porę zapobiega bójce; młodzieniec przebrany jest za wampira, twarz ma bladą, kły długie, a czarna peleryna powiewa mu przy każdym kroku.)

REMUS
Hola! Spokój, mocium panie!
Odpowiadam na wezwanie,
a tu – zgroza – krew się leje!
Co się dzieje, co się dzieje?

(Oddziela skaczących sobie do oczu JAMESA i SYRIUSZA)

SYRIUSZ
Jeleń nasz dziś – zamiast głowy -
Dynię nosi, cap różowy!

JAMES
Za to pchlarz rajstopki ubrał;
pewnie u Cam to wyżebrał!

REMUS
(uspokajająco)
Dość tych swarów, spokój, cisza,
mam was dosyć, na Jowisza!

SYRIUSZ
Powiedz mu więc, mój mądralo,
że mu w głowie coś nie halo!
To jest szynel, nie sukienka;
zamiast mózgu masz drewienka!

(Znów rzuca się na JAMESA, ale ten uderza go dynią)

JAMES
Ha! Pobity! Pokonany!
Czyn mój wielki dokonany!

REMUS
(z boleścią, uderzając się dłonią w czoło)
Co ja z nimi tutaj robię…
Lepiej było zostać w grobie!

SYRIUSZ
(jęczy, zwinięty na ziemi)


Scena IV

(Kolejne pomieszczenie, jeszcze jaśniejsze niż poprzednie; przy oknie siedzi CAMERON; wzdycha głośno i wygląda na pogrążony w ciemnościach świat na zewnątrz.)

CAMERON
Och, ach, ja nieszczęśliwa,
zbytnio jestem dziś wrażliwa!
Tu, na dworze, duch szaleje,
mag złorzeczy, wiatr się śmieje!
A ja siedzę, nie mam siły…
Wszystkie chyba się zbiesiły!

(Nadchodzi LILY, wystrojona w przebranie rudowłosej wiedźmy.)

LILY
Cammie, mam cię, tutaj siedzisz!
Wstawaj, bo się nam zabrudzisz!
(Uchyla pobliskie drzwi, krzycząc:)
Mam ją, chodźcie, problem z głowy!
Nastrój ma wręcz chochołowy,
jęczy, stęka, coś tam mruczy –
ale szybko się rozkruszy.

(Wchodzi RACHEL i MARY, obie w białych prześcieradłach; RACHEL zakrywa nim głowę i rzuca się ku CAMERON, wyjąc głośno.)

RACHEL
Co ci, młoda? Rusz się wreszcie;
przebrać się jej prędko każcie,
bo chłopaki już czekają –
szybko, bo nas posiekają!

(LILY i MARY ściągają CAMERON z parapetu i błyskawicznie zarzucają na nią przebranie, którym jest strój czarnego kota.)

CAMERON
(niechętnie)
Idę, idę, dajcie spokój;
Lily, weźże się uspokój!
Uch, uwaga, ach, powoli…
Mary, uważaj, to boli!

RACHEL
(radośnie, wywijając miniaturową dyniową latarenką)
Cóż to będzie za zabawa!
Noc jest przeto niegłupawa…
Na cmentarz wszyscy zmierzajmy,
na nic już dziś nie zważajmy!

(Wszystkie cztery wychodzą; światło gaśnie, muzyka cichnie.)


Akt II

Scena I
(Wejście na cmentarz na posępnym wzgórzu; stara, zardzewiała brama, sprawiająca wrażenie, jakby była mrocznym strażnikiem snu umarłych; na bezchmurnym i bezgwiezdnym grafitowo czarnym niebie wisi okrągły księżyc, porażający swym nieziemskim blaskiem.)

CAMERON
(niepewnie)
Stojąc tutaj tak strwożona,
magią jakąś porażona.
czuję się jakby w malignie,
myśląc wciąż tylko o widmie
strasznym, co niespodziewanie
wyszło prawić mi kazanie
tam, na szczycie, gdzie we śnie
odwiedzałam miejsca te…

JAMES
(wyskakując z ciemności)
Mam cię, panno!

CAMERON
O, Merlinie!
(przyciska dłoń do serca)
Jak śmiesz czynić tak dziewczynie
biednej, samej i bez winy?!

SYRIUSZ
(rozbawiony)
Ja nie widzę tej dziewczyny.

CAMERON
(oburzona)
Toż tu stoję! Nie poznajesz?
Czemu serce moje krajesz?

SYRIUSZ
(śmiejąc się w kułak)
Kota widzę, moja droga,
który do mnie pięknie mruga;
oczy cudne, nogi zgrabne,
uszy również ma powabne…

REMUS
(stanowczo, wyciągając ku niebu ręce)
Dość zalotów, mili państwo,
niech się skończy to poddaństwo!
Trzeba nam ocalić ziemię,
wyrwać Złu Merlina plemię…!

MARY
Miarkuj się, wielki Konradzie;
zbierzmy się szybko w naradzie!
(zwołuję resztę)

LILY
(konspiracyjnym szeptem)
Jaki plan?

JAMES
(natchniony)
Zasadzić dynię!

SYIURSZ
Dynio, zaraz cię przyskrzynię!

MARY
Cicho, cicho, już przestańcie;
prędko, dalej, rozmyślajcie!
(Wszyscy zamierają, marszcząc brwi i wytężając umysły’ w pewnym momencie RACHEL macha tryumfalnie rękoma.)

RACHEL
Plan jest prosty, tak dziecinnie:
Cam wygląda tak niewinnie,
pomknie więc sama do środka,
udając małego kotka…

CAMERON
(prychając)
Jam kocica, żaden kotek,
wszak nie jestem już podlotek!

SYRIUSZ
Ja tam nie wiem…

CAMERON
Się nie wtrącaj!
Planu Rachel nie odtrącaj!

RACHEL
Do tematu już wracając,
plan mój jasno przedstawiając:
kot nasz drogi zwabi ducha,
a my wtedy – trach! Poducha!

SYRIUSZ
(do CAMERON, kategorycznie)
Idę z tobą! Nie mam mowy,
byś szła sama na te łowy!

CAMERON
Ja dam radę, jam dorosła,
a ta chwila tak podniosła…

SYRIUSZ
Nie dyskutuj! Sama – zginiesz,
duszy wrogiej się nawiniesz,
zgubisz to magiczne plemię…

(Porywa CAMERON w ramiona.)

CAMERON
Puść mnie, postaw mnie na ziemię!

(Oddalają się wśród donośnych krzyków.)


Scena II

LILY
(patrząc za odchodzącymi)
Ach, ta miłość! Ach, ten romans!

MARY
(powątpiewająco)
Czujecie tu jakiś dysonans?

RACHEL
(do MARY)
Zabijasz ducha miłości!
Miej dla nich trochę litości…

JAMES
Co za baby, pstro im w głowie!
Przyjrzyjmy się naszej umowie.
Jak pokonać złego ducha?

RACHEL
Ja mówiłam już – poducha!

REMUS
To nic nie da, przyznać muszę;
chyba że go nią uduszę…
(RACHEL kiwa gorliwie głową)
Nie, kochana, tak nie można…

RACHEL
Ale ja będę ostrożna!

MARY
Ten krwiopijca prawdę rzecze,
a przed prawdą nie ucieczem…

LILY
Co więc? Coś wymyślić trzeba,
zanim Cam pójdzie do nieba
i zabierze tam Syriusza…

JAMES
Mnie tam jakoś to nie rusza.
On się nie da, powojuje,
lubą swoją uratuje…

RACHEL
Chodźmy więc bez planu, szybko,
zanim przyjaciele znikną!

(Wszyscy biegną w stronę bramy cmentarnej.)

REMUS
Cóż za noc! Co za przygoda!
Co, jeśli się nam nie uda?
Losy nasze się odmienią…

JAMES
(w nagłym olśnieniu)
Ja mam pomysł! W ducha – dynią!

(Cała piątka wbiega na cmentarz; za nimi, z cichym skrzypieniem, zamyka się brama.)

Scena III

(Cisza jak makiem zasiał, w okolicy nie widać żywego ducha; nagie gałęzie drzew kołyszą się w bezwietrznym powietrzu, milczące nagrobki połyskują w świetle miesiąca; na scenę wkracza CAMERON i rozgląda się wokół, niespokojna.)

CAMERON
(szeptem)
Coś mi tutaj mocno nie gra;
nie wiem, kto dziś w nocy przegra…
A co, jeśli – u kaduka!
- nie spotkamy tutaj ducha?

(Nadchodzi Syriusz, dzierżąc w dłoni grubą gałąź.)

SYRIUSZ
Tego bym się nie obawiał,
tylko prędko zjawę zwabiał.

CAMERON
A więc przestań mi przeszkadzać;
zamilcz, nie waż się już gadać!
(rozgląda się w około)
Duchu, duchu, nadejdź, proszę…

SYRIUSZ
(na stronie)
Jak ja tego dnia nie znoszę.
(głośno)
Bardziej się postaraj, skarbie;
ja usiądę na tej farbie,
co pokrywa ten grobowiec…
wygląda jak koralowiec!

CAMERON
(zirytowana)
Jak tak ględził będziesz dalej,
duch nie przyjdzie – więc nie szalej!

(Zrywa się mocny wiatr, niosąc ze sobą zapach śmierci, jednak żadne z bohaterów go nie zauważa.)

SYRIUSZ
(rozłożony na pobliskim grobie)
Przecież milczę; ty tu czaruj,
zjawie wdzięki swe podaruj…

(Gdzieś z wnętrza ziemi zaczyna dobiegać dudniąca, piekielna muzyka.)

CAMERON
Cicho bądź już! Nie pomagasz,
jesteś da mnie niczym bagaż –
wielki, ciężki, niepotrzebny…
Miałeś chłopem być służebnym!

(Słychać szumienie drzew i krzewów, ciche, zbliżające się kroki, szelest opadłych, zeschniętych liści. )

SYRIUSZ
(ironicznie, podrywając się ze swojego miejsca)
O! Przepraszam, że przeszkadzam!
Więc ja tylko tu zawadzam?

(Na scenę wlatuje odziana w długi płaszcz ZJAWA; jej kaptur opada przy lądowaniu, ukazując kasztanowe włosy; szmaragdowe oczy błyskają złowrogo w mroku; kłócąca się para wciąż niczego nie zauważa, zbyt zajęta sobą.)

CAMERON
Ja tu miałam wezwać ducha,
ale teraz złość mi bucha…

SYRIUSZ
(dostrzegając ZJAWĘ za plecami CAMERON)
Ta złość twoja wcale niezła…
Obyś, zjawo, szybko sczezła!

CAMERON
(nie rozumiejąc)
Co? Co mówisz? Mnie to grozisz?
Ty mnie, biedną, za nos wodzisz!

(ZJAWA zbliża się powoli.)

SYRIUSZ
(potrząsając głową)
Nie, nieprawda… Och, za tobą!

ZJAWA
(rzucając się na CAMERON)
Zaraz będziesz mą ozdobą!

(SYRIUSZ odpycha CAMERON w pobliskie krzaki i sam również tam wskakuje; zdezorientowana ZJAWA rozgląda się wokół, a potem słychać tylko jej przeszywający wrzask.)

Scena IV

(To samo miejsce; ZJAWA gdzieś znikła; na scenę wbiegają LILY i JAMES.)

LILY
Och, nie! To koniec! Już za późno!
Przybiegliśmy tu na próżno!

JAMES
Niemożliwe, ja nie wierzę;
wszak zawarliśmy przymierze…

(Z nieba spada na nich DEMONICA, powiewając blond lokami i błyskając w mroku lśniącym nagim ciałem.)

LILY
Och, Godryku, ześlij pomoc,
bo mnie ogarnęła niemoc…
Cóż takiego, co za potwór?
Gębowy swój rozwiera otwór…

JAMES
Nie drżyj, proszę, ukochana,
bo ta stwora tu niechciana!
Daj mi moc, o, Jupiterze…
Giń, poczwaro!

(Uderza DEMONICĘ wielką dynią; potwór upada bez czucia na ziemię.)

LILY
(rzucając się w ramiona JAMESA)
Bohaterze…!


Scena V

(Inny zakątek cmentarza; cichymi uliczkami przechadzają się RACHEL, MARY i REMUS.)

RACHEL
Rozdzielenie – dobry pomysł,
kogóż to był taki zamysł?

MARY
James to stwierdził, ten bakałarz…
Słyszę tam złowrogi hałas!

(Bez ostrzeżenia rzuca się w boczną ścieżkę, znikając za drzewami. RACHEL chce biec za nią, ale REMUS powstrzymuje ją.)

REMUS
Radę sobie da ta dziewka,
chociaż jest trochę niekrewka…

RACHEL
Prawdę mówisz, przyjacielu,
Takich mądrych już niewielu.

REMUS
Nie pochlebiaj, moja droga;
ależ noc ta jest złowroga…

RACHEL
(w zachwycie)
Ja tam kocham takie noce:
tutaj słowik zaświergoce,
tu się księżyc poprzegląda,
miłości od nas zażąda…

REMUS
(nieco zmieszany)
Księżyc ładny, ale sądzę…

(Zza drzewa wyskakuje stara, pomarszczona WIEDŹMA, zanosząc się strasznym chichotem.)

WIEDŹMA
Zaraz tutaj was osądzę!

RACHEL
(uskakując na bok)
O matulu! Ta paskuda
brzydka niczym barrakuda!

WIEDŹMA
(złowrogo)
Nie obrażaj mnie, pannico,
jam jest piekła wysłannicą!

(Rzuca się w pogoń za RACHEL; REMUS stoi na ścieżce, zdezorientowany.)

REMUS
Co mam robić? Różdżki nie mam,
magią wiedźmy tej nie wstrzymam…
(do WIEDŹMY)
Ej, paskudo!

WIEDŹMA
(zatrzymując się)
Ty mnie wołasz?
Takiej jak ja nie podołasz!
(rusza na niego)

RACHEL
Co tu robić? Teraz stwora
jego goni! Och, niedola!

REMUS
(wciąż uciekając)
Rachel! Miła! Ja mam pomysł!
Wysil, proszę, piękny umysł,
i imię wiedźmy wypowiedz…
Potem szybko mi je powiedz!

RACHEL
(namyślając się)
Imię wiedźmy? Co ja, święta?
Przecież ta zmora przeklęta…
(w nagłym olśnieniu)
Toż to woźna! Wiedźma-woźna!
Ależ jestem nieuważna!
Remus! Miły! To jest Klara…

REMUS
(groźnie)
Niechaj zginie ta plotkara!

(WIEDŹMA, słysząc, że odkryto jej skrzętnie ukrywane miano, znika, pozostawiając po sobie tylko mętne opary.)

RACHEL
(radośnie)
Czuję się jak wniebowzięta…
Odnalazłam swego księcia!

Scena VI

(Słychać diabelskie zawodzenie ZJAWY; CAMERON oraz SYRIUSZ ukrywają się w zaroślach.)

CAMERON
(odsuwając od siebie gałązkę)
A więc jednak się udało,
trupem gęstym nie padało;
Zjawa przyszła…

SYRIUSZ
…przyleciała!

CAMERON
…ale wciąż nie odleciała.
Co robimy?

SYRIUSZ
Właśnie myślę…

CAMERON
Zwiążmy zjawę sznurem ściśle!

SYRIUSZ
Niemożliwe. Wszak ta zjawa
bez ciała nam się objawia.

CAMERON
(zgryźliwie)
A masz może coś lepszego?

SYRIUSZ
Odeślijmy do leszego!

CAMERON
Głupi jesteś, powiem tylko.
Już me życie jedną chwilką!
Biedna ze mnie jest dziewczyna,
młodo zginę… Na Merlina!

SYRIUSZ
Cóż jest, pytam, co się dzieje?

CAMERON
(odskakując i wpatrując się w jakiś punkt wśród zarośli)
Na ten widok ja truchleję!
Zabij, proszę, tego gada!
Ależ z niego jest szkarada…

SYRIUSZ
(dostrzegając małego pająka)
O tym mówisz? O, Godryku!
(zanosi się śmiechem)
Cameron, ty choleryku…

(SYRIUSZ potrząsa gałązką, w skutek czego insekt znika gdzieś wśród traw; CAMERON z piskiem wyskakuje z zarośli, prosto w łapy złej ZJAWY.)

ZJAWA
(rycząc tryumfalnie)
Mam cię, mam ja, o niebogo;
oddałaś mi się niedrogo!

CAMERON
(próbuje się wyrwać, ale nie może; ZJAWA trzyma ją w śmiertelnym uścisku)
Och, pomocy!

SYRIUSZ
(skacze na pomoc)
Ja już biegnę!
W walce tej ja nie polegnę!

(Zdradliwe zarośla łapią SYRIUSZA i unieruchamiają; ZJAWA wbija w CAMERON swoje płonące na zielono ślepia, na co dziewczę zamiera jak zahipnotyzowane.)

ZJAWA
(syczy)
Moja droga, ma kochana…

SYRIUSZ
(rozpoznając w ZJAWIE swego straszliwego wroga w walce o serce CAMERON)
Kiedyś przezeń ta niechciana!
Nie daj mu się! Już, uciekaj!
Błagam, proszę, idź, nie zwlekaj!

CAMERON
Ach, te oczy! Jakie piękne!
Chyba zaraz tutaj zmięknę…

(Na cmentarną polanę wbiega reszta bohaterów; na widok rozgrywającej się sceny zamierają, zdezorientowani.)

LILY
Olaboga!

RACHEL
Ta ropucha!

MARY
Co się dzieje?!

JAMES
To psiajucha!

REMUS
Walcz, Cameron, walcz z tym prędko!

SYRIUSZ
Nie daj się, ma kocimiętko!

(ZJAWA zanosi się głośnym rechotem, nie wypuszczając CAMERON z ramion; dziewczyna nie może oderwać wzroku od pięknych, szmaragdowych oczu ZJAWY; nadchodzi klęska.)

Scena VII

(Tamże.)

SYRIUSZ
(w ostatnim rozpaczliwym akcie męstwa)
Nie pozwolę…!
(uwalnia się z imających go zarośli i dopada ZJAWĘ)

(ZJAWA wyje, a CAMERON pada bez życia na ziemię.)

(Zapada nieprzenikniona ciemność.)



Akt III

Scena I

(Inny zakątek cmentarza; przed świtem.)

LILY
Zjawa zła już pokonana…

JAMES
Cam wygląda jak skonana…

SYRIUSZ
Zamilcz, dynio! Ja nie wierzę;
a jak tak – karę wymierzę!

REMUS
(pochylając się nad ułożoną na nagrobku CAMERON)
Z mych oględzin tu wynika,
że był to czyn czarownika.
Zjawa nasza, taka brzydka
to była jej faworytka…

RACHEL
Faworytka?! O, ucieczko!
Faworytka! Matuleczko!

REMUS
W formie męskiej, oczywiście.
I wy także go znaliście.

SYRIUSZ
(zmęczony, opierając się o marmurowe epitafium)
To redaktor; ja poznałem
i szybko abstrahowałem.

(Zapada milczenie; CAMERON porusza się lekko.)

RACHEL
Żyje, żyje, ja wiedziałam…!

CAMERON
(siadając)
Moi drodzy, ja nie chciałam…
To ten szef nasz, to straszydło,
rozłożył swej mocy skrzydło…

LILY
Wybaczamy, moja droga;
niech to będzie twa przestroga.

(SYRIUSZ pomaga CAMERON wstać i wszyscy zmierzają w stronę cmentarnej bramy; niebo na wschodzie coraz bardziej różowieje.)

Scena II

(Na nagrobek, przed chwilą zajmowany przez CAMERON, wskakuje znany nam już, czarny jak smoła kot.)

KOT
I tak oto ta historia
pięknie kończy się. Victoria!
Noc ostatnia października
to jest czas awanturnika:
duchy, zjawy, wszelkie mary,
i potwory, no i czary –
właśnie czas ich już się kończy,
piekło wysyła list gończy…

(Brzask; pierwsze promienie listopadowego słońca padają na ziemię.)

Tak, tak, idę! Też się spieszę;
słońcem się już nie nacieszę.
Moi drodzy: pamiętajcie,
w takie noce – uważajcie!

(Kur pieje rozdzierająco; kot umyka i znika w porannej mgle.)


KONIEC


Upiornego Halloween życzę! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz