Jeszcze raz
All I know is that you’re so
nice
You’re the nicest thing I’ve seen
You’re the nicest thing I’ve seen
Kate Nash
Pierwszym,
co przemknęło mi przez głowę, kiedy tylko otworzyłam oczy, była myśl, że słońce
świeci po złej stronie pokoju. Pozwoliłam sobie na chwilę dekoncentracji, ze
zmarszczonymi brwiami wpatrując się w okno po lewej, a potem bardziej poczułam
niż usłyszałam jakiś ruch za swoimi plecami.
Ach.
-
Cammie? – wymamrotał Syriusz, przesuwając dłonią po moim ramieniu. – Czemu nie
śpisz?
Ostrożnie
przewróciłam się na drugi bok, w jego stronę, spoglądając na jego zaspaną twarz
i potargane włosy, i przysunęłam się bliżej, uważając, by nie uderzyć go
ciężkim gipsem.
-
Jest chyba cholernie wcześnie – mruknął chłopak w poduszkę, z powrotem
zamykając oczy.
-
Wiem – powiedziałam. Mimo że sama nie byłam rannym ptaszkiem, jakoś wcale nie
chciało mi się spać. Ale wiedziałam, że Syriusz musi wstać rano do pracy – a ja
nie. Dlatego też wcisnęłam twarz w zagłębienie jego szyi i pozwoliłam, by
otoczył mnie ramieniem w pasie. – Miałam zły sen.
-
Znowu? – Syriusz brzmiał, jakby już zdążył z powrotem zasnąć; nie miałam mu
tego za złe.
-
Taa. To nic, nie przejmuj się – szepnęłam, zaciskając powieki.
-
Mhm. Pogadamy… rano. Potem – ziewnął Syriusz i zamilkł.
Jeszcze
przez chwilę leżałam nieruchomo w jego ramionach, starając się odpędzić sprzed
oczu mroczne obrazy ze snu – wojna wciąż nie dawała mi spokoju – a potem
pozwoliłam sobie odpłynąć.
@
Nie, Rachel – syknęłam do telefonu – nie spałam z nim!
Mimo
że wiedziałam, iż mieszkanie jest puste, i tak rozejrzałam się nerwowo w około
zanim kontynuowałam rozmowę.
-
To znaczy, właściwie to… - zająknęłam się na chwilę, marszcząc czoło. – Spałam,
ale… nie w tym sensie. Rach! – oburzyłam się, słysząc chichot przyjaciółki.
Czułam, że twarz czerwienieje mi ze wstydu, mimo że nawet nie miałam żadnej
publiczności. – Przestań. Wiesz, co mam na myśli.
-
No właśnie nie bardzo, Cam. – Wredna jędza wciąż się śmiała. – To spałaś czy
nie? Muszę wiedzieć, założyłam się z Mary.
-
CO? O Merlinie, nie wierzę, że prowadzę tę rozmowę. Jak możecie zakładać się o takie rzeczy, Rach?! – syknęłam. –
Przecież mnie znacie. NIE SPAŁAM z nim.
-
Mówiłaś, że spałaś – przedrzeźniała mnie Rachel.
-
W jednym łóżku, okej, nie pierwszy raz! I dobrze o tym wiesz. Ale my nie… nie…
Cholera. – Uderzyłam czołem o stolik, plącząc się w wyjaśnieniach. – Za jakie
grzechy – jęknęłam.
-
Hej, dziewczyno, korzystaj, bo za kilka dni wracamy i wtedy nie będziesz już
miała żadnej wymówki, żeby tam u nich mieszkać. No, chyba że przyznasz się, że ty
i Syriusz… - Rachel urwała znacząco.
-
Merlinie, przestań. My nic… My nic, okej? – Potarłam z roztargnieniem czoło.
Jak w ogóle do tego doszło? Jakim cudem one się czegoś domyślały, skoro
przecież nikt – oprócz Remusa – nigdy nie dowiedział się o naszym „niby
związku”? Czyżbym nie doceniała przyjaciółek?
-
Dobra, dobra – poddała się Rachel, ale wiedziałam, że to chwilowe zawieszenie
broni. – Kontynuujcie sobie to „wspólne mieszkanie” póki jeszcze możecie. Ale
mogę na ciebie liczyć, co nie? Powiesz mi, jak do czegoś dojdzie, hm, Cam?
Dalej
czułam palące rumieńce na policzkach.
-
Jasne – wymamrotałam. – Nie żeby miało do czegoś dojść, wredna jędzo –
rzuciłam, uśmiechając się pod nosem.
-
Cam. – Głos Rachel nagle złagodniał; prawie widziałam jej minę, lekki uśmiech,
łagodne spojrzenie. – Wiesz przecież, że znamy się już długi czas. Wszyscy
wiemy, że jesteś taka zamknięta w sobie i tak dalej, lubisz wszystko w sobie
dusić, ale, uwierz mi, my nie jesteśmy ślepi.
Westchnęłam,
myśląc gorączkowo, co na to odpowiedzieć. Rachel jednak jeszcze nie skończyła.
-
Syriusz jest, jaki jest, wiadomo, z nim łatwo o problemy, ale to dobry facet.
Wiedziałam,
że mam twarz o kolorze buraka.
-
Rach…
-
I nie mówię tego ot tak sobie. Co prawda nie było mnie już w Londynie, kiedy
wskoczyłaś nam pod samochód, ale rozmawiałam z ludźmi, wiesz? Syriusz naprawdę
się przejął.
-
Przecież…
-
Jest twoim przyjacielem, tak. – Dziwnie się czułam, rozmawiając w ten sposób z
Rachel, tą szaloną, wygadaną, słodką Rachel. Przymknęłam oczy i oparłam czoło
na dłoni, przyciskając słuchawkę telefonu do ucha. – Wszyscy jesteśmy. Ale już
od dawna wiemy dobrze, że Syriusz nie jest tylko i wyłącznie twoim
przyjacielem. Zgadzasz się z tym, prawda?
Miałam
ochotę jęknąć głośno z zakłopotania, ale zamiast tego wydałam z siebie
potwierdzające mruknięcie.
-
I wiem, że oboje macie sekrety, hej, każdy ma, co nie? – Rachel zaśmiała się
lekko. – I nikt z nas się w to nie chce mieszać. Nikt nie mieszał się przez
cały ten czas. Ale to nie znaczy, że jesteśmy ślepi.
Było
mi strasznie głupio, bo nagle miałam już świadomość, że wszyscy wokół wiedzieli
doskonale, co działo się między mną i Syriuszem przez te wszystkie miesiące. W
końcu byliśmy tak bliską grupą przyjaciół, że musiałam chyba stracić rozum
sądząc, że nikt niczego się nie domyśli.
-
Wybacz – mruknęłam tylko, mają nadzieję, że Rachel będzie wiedzieć, co kryje
się za tym jednym słowem.
-
Nie ma sprawy, Cam. Jak już mówiłam: nie wtrącaliśmy się. I dalej nie
zamierzamy, ale, Cammie…
Wstrzymałam
oddech. Rachel zaśmiała się radośnie.
-
Bierz się wreszcie za tego faceta, nie myślisz chyba, że będzie się wokół
ciebie kręcił do końca świata, hę? Czy ja cię mam uczyć jak się to odbywa,
panno Swallow? Czy naprawdę chcesz usłyszeć o pszczółkach i kwiatkach i…
-
Rach! – zachichotałam nerwowo. – Dotarło, okej? Możesz już przestać nawijać?
-
No nie wiem, Cam – westchnęła teatralnie Rachel. – Nie wiem, czy poradzisz
sobie sama w dorosłym świecie dużych mężczyzn i ich…
-
Rozłączam się! – zagroziłam, śmiejąc się, i moja przyjaciółka urwała, chwała
Merlinowi.
-
Słuchaj, macie wszystko tam pozałatwiać, jasne? Jak wrócimy z Mary to nie
chcemy widzieć twojej pięknej buźki beczącej w poduszkę z powodu nieszczęśliwej,
nieodwzajemnionej miłości. I będę oczekiwać pełnego sprawozdania, to w końcu
Syriusz Black!
-
Ugh, Rachel, z tobą się nie da normalnie porozmawiać – powiedziałam. Dziewczyna
tylko się roześmiała, więc pożegnałam się szybko i odłożyłam słuchawkę.
Siedziałam
przez chwilę bez ruchu w fotelu, a potem nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego
w zamku klucza. Zerwałam się i pobiegłam do łazienki, machając rękami i
opłukując twarz zimną wodą, by pozbyć się rumieńców. Kroki rozległy się w
przedpokoju i zatrzymały się przy drzwiach łazienki.
-
Cammie, jesteś tu?
Przełknęłam
głośno, jeszcze raz spojrzałam w lustro i poprawiłam włosy. Potem nieśmiało
otworzyłam drzwi.
Syriusz
stał na samym środku korytarza i właśnie rozpinał kurtkę i odwiązywał cienki
szalik, owinięty wokół szyi. Na mój widok uśmiechnął się, lekkie uniesienie
kącika ust, pogłębiające zmarszczki przy oczach, nadające całej jego twarzy
łobuzerskiego wyrazu. Również się uśmiechnęłam, spuszczając oczy na podłogę i
szurając niepewnie nogami.
-
Hej, Cammie – powiedział Syriusz cicho, zbliżając się i opierając dłoń na moim
ramieniu. Zanim się zorientowałam, stanął tuż przy mnie i pocałował mnie w
czubek głowy. – Przyniosłem lunch.
Wiedziałam,
że znowu się czerwieniłam, ale mimo to uniosłam na niego wzrok.
-
Naleśniki? – zapytałam.
-
Chyba żartujesz. – Syriusz nie spuszczał ze mnie wzroku. – Nie można codziennie
jeść naleśników, Cam, to niezdrowe i dobrze o tym wiesz – oświadczył, szczerząc
zęby w uśmiechu. To wystarczyło, bym się rozluźniła i zaśmiała pod nosem. – Czy
ty… płakałaś?
Zdezorientowana,
uniosłam niepewnie dłoń do twarzy i dotknęłam policzka.
-
Ze śmiechu chyba – stwierdziłam. – Właśnie rozmawiałam z Rachel.
-
Oho. – Syriusz przestał mnie wreszcie obserwować, zamiast tego pochylił się, by
zdjąć buty. – Co ta dziewczyna zrobiła, że masz takie rumieńce, co? – zażartował.
-
Nie jest chyba aż tak źle – stwierdziłam niepewnie.
-
Widziałaś się w lustrze? Jak burak, Cammie, jak burak. – Syriusz odwiesił
kurtkę i popatrzył na mnie z uśmiechem.
Spuściłam
głowę, zakrywając się włosami.
-
Dzięki, teraz jest pewnie jeszcze gorzej – wykrztusiłam oskarżycielsko.
-
Daj spokój – rzucił miękko Syriusz. – Chodźmy jeść, nie mam zbyt wiele czasu, wiesz,
jaki jest Dagger… - Popatrzyłam na niego i zauważyłam, że wyciąga do mnie rękę
z siatką. Wyjęłam ją z jego dłoni, a sposób, w jaki nasze palce zetknęły się na
nieco dłuższy niż było to konieczne moment nie uszedł mojej uwadze. Syriusz
pokręcił głową, znów zbliżył się do mnie i musnął ustami mój policzek. –
Merlinie, Cam.
Po
czym zniknął w kuchni.
Jeszcze
przez kilka sekund stałam na korytarzu, z przymkniętymi oczami i mocno bijącym
sercem, aż w końcu również wkroczyłam do kuchni. Każąc sobie zachować spokój i
przyjacielskie nastawienie, przystanęłam przy stole i zajęłam się
rozpakowywaniem siatki. Syriusz nalewał właśnie wody do czajnika.
-
To o czym tak plotkowałyście z Rachel? – zapytał Syriusz, patrząc na mnie
znacząco.
-
Ależ oczywiście, że o Remusie – powiedziałam lekko, machając lekceważąco ręką.
-
A co, ona coś dalej do niego? – Syriusz zmarszczył brwi.
-
Hm, co? – Zastygłam w połowie wyjmowania pudełka z chińszczyzną z jednorazówki.
Ups, o tym nie pomyślałam. – Ekhm, nie, chyba nie. A nawet jeśli, to dobrze to
ukrywa. A… A Remus? Czy on wciąż…?
-
A kto go tam wie, stary futrzak – mruknął Syriusz, postawił czajnik na gaz i
usiadł na krześle przy stole, spoglądając na mnie z lekko zmartwioną miną. –
Nigdy nic nam nie mówi, wiesz, jaki on jest.
Odchrząknęłam.
-
No, w każdym razie, ja tak tylko żartowałam. Rachel dzwoniła, żeby powiedzieć,
że wracają w niedzielę wieczór… No i że ja też będę mogła wrócić już do
mieszkania. Nie, żebym nie mogła być już tam dawno temu, no ale przecież mam
nogę w gipsie – zironizowałam.
Syriusz,
typowe, zignorował moje narzekania.
-
W niedzielę wieczór… A jaki dzisiaj dzień? – zapytał z roztargnieniem.
-
Środa, Syriusz. Środa – przypomniałam, stawiając przed nim jego porcję
chińszczyzny i przysuwając sobie taboret.
-
Och. – Syriusz wbił we mnie intensywne spojrzenie szarych oczu. – To niecały
tydzień.
-
Taa – odparłam. – Cieszycie się? Wreszcie przestanę wam siedzieć na głowie –
zażartowałam, sięgając po widelec.
-
Daj spokój. – Syriusz otworzył pudełko z jedzeniem. – Cztery dni – mruknął pod
nosem. – Hm.
-
Pięć, jeśli liczyć dzisiaj – wtrąciłam i wstałam, żeby zalać herbatę.
-
Dzisiaj już spaliśmy razem – oznajmił Syriusz wesołym głosem. Ręka, która
trzymała czajnik, zadrżała mi mocno na te słowa. Popatrzyłam na niego przez
ramię i podchwyciłam jego ciepłe spojrzenie i zalotny uśmiech. – No co? –
Wzruszył ramionami, wciąż nie przestając się szczerzyć. – Potem sobie
pojedziesz i kto ci będzie pomagał zasypiać, kiedy będziesz mieć koszmary, hm?
Skupiłam
się na mieszaniu herbat, usilnie starając się uspokoić szalejące w brzuchu
stado motyli.
-
Dam sobie radę – powiedziałam na pozór lekko.
-
Co ci się śni, tak właściwie? – zapytał Syriusz, kiedy już usiadłam przy stole
i przez chwilę panowała przyjemna cisza, zakłócana jedynie uderzaniem widelców
o kartoniki z chińszczyzną. – Jakoś nigdy mi nie powiedziałaś.
Przygryzłam
wargę, wpatrując się w wirującą w kubku herbatę.
-
Hm. Różne takie. Niemiłe rzeczy – wymamrotałam.
-
Na przykład? – Syriusz pochylił się w moją stronę, próbując zajrzeć mi w twarz.
Odchrząknęłam.
-
Wojna? – rzuciłam.
Syriusz
uśmiechnął się łagodnie, wyciągnął rękę, dotknął palcami mojego policzka. Miałam
wrażenie, że zaraz rozpłynę się pod siłą jego spojrzenia i dotyku.
-
Oj, Cammie. Dlaczego przejmujesz się na zapas? Nic się przecież nie dzieje.
Jeszcze nie – powiedział cicho Syriusz.
-
Ale może się coś stać, prawda? W sensie, przecież Zakon…
-
Ssszzzz. – Syriusz przesunął palce na moje usta. – Nie mówmy o tym, dobrze? To
i tak nie ma sensu. Nie przejmuj się tym, Cammie.
Zastygłam,
nie spuszczając z niego wzroku, czując jego kciuk przesuwający się lekko po
mojej dolnej wardze, zsuwający się na podbródek, a potem Syriusz opuścił rękę i
wyprostował się, jednak wciąż na mnie patrzył.
-
A jak będzie ci się coś jeszcze śniło, to wiesz. – Mrugnął do mnie. – U mnie
zawsze jesteś mile widziana.
@
Okazało się, że mówił prawdę.
Cały wieczór spędziłam w rogu
kanapy, z kocem na kolanach i książką; Syriusz od powrotu z pracy siedział
przed telewizorem, usiłując znaleźć coś wartego oglądania na tych trzech
kanałach, które posiadali. Remus natomiast krzątał się po mieszkaniu, przez
jakiś czas próbując wysiedzieć przy niecierpliwym Syriuszu, poczytując jakieś
grube tomisko i popijając herbatę, której zapach roznosił się po całym salonie,
albo też zamykając się w sypialni, by popracować.
- Jak myślisz – odezwał się
nagle Syriusz, wyrywając mnie z lektury. Czytałam „Nędzników”: Mariusz był
właśnie świadkiem sceny w mieszkaniu podłego sąsiada, lecz nie robił nic, by
pomóc Jeanowi, co niesamowicie mnie irytowało – co robi Remus, kiedy mówi, że
musi „pracować”?
Oderwałam wzrok od książki,
patrząc na Syriusza nieco nieprzytomnie.
- Hę? Och. Co masz na myśli?
Syriusz zmarszczył czoło,
opierając jedno ramię na oparciu kanapy i pochylając się w moją stronę. Nawet w
słabo oświetlonym salonie widziałam, że przygląda mi się z uwagą.
- Coś się stało? – spytał, znów
zbijając mnie z tropu. Widząc moje niezrozumienie, machnął ręką w moim
kierunku. – Masz taką dziwną minę. Wiesz coś o Remusie, czego ja nie wiem? –
uśmiechnął się szeroko.
Odchrząknęłam.
- Nie, ja po prostu… Czytam
właśnie taką scenę i…
- Okej. Rozumiem – przerwał mi
chłopak. – Odczuwasz jakieś silne emocje i tak dalej. Jasne.
Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Gdybyś tylko… - zaczęłam, ale
Syriusz nagle przysunął się do mnie na kanapie i trącił moją nogę kolanem.
- Nie będziemy teraz dyskutować
o książkach – zaśmiał się. – Już późno, a to zajęłoby nam chyba z millenium.
Pytałem o Remusa, Cammie.
- A co z nim? – Zmarszczyłam
brwi. Nie zauważyłam niczego nadzwyczajnego w jego zachowaniu, ale może byłam
zbyt pochłonięta lekturą? – Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje, Merlinie,
Cam. Nie panikuj. – Syriusz wywrócił oczami i teraz była moja kolej na lekkie
kopnięcie. – Zastanawiam się tylko, co oznacza to całe „pracowanie”. – Syriusz
poruszył sugestywnie brwiami.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem.
- Zapewne to, co nazwa sugeruje.
Może ma jakiś artykuł do napisania, a twoje bezsensowne skakanie z kanału na
kanał go rozpraszało, dlatego zamknął się u siebie? Wiesz, Syriusz, nie ja
pracuję z nim w redakcji i nie ja mam dostęp do takich informacji –
powiedziałam sucho.
Syriusz przechylił lekko głowę,
nie spuszczając ze mnie wzroku. Odezwał się dopiero po chwili, kiedy już
zaczęłam czuć się bardzo niezręcznie i zastanawiać się, czy przypadkiem nie
powiedziałam czegoś nie tak.
- No dobra, rozumiem. Oderwałem
cię od czytania i teraz się irytujesz – powiedział bez cienia urazy w głosie. –
A chciałem tylko zagaić rozmowę. – Westchnął dramatycznie.
Wbrew sobie parsknęłam cichym
śmiechem i dźgnęłam go łokciem w bok; siedział teraz na tyle blisko mnie, że
byłam w stanie to zrobić. Przez chwilę bezmyślnie wodziłam palcem po grzbiecie
książki, a potem spojrzałam na Syriusza z lekkim uśmiechem, który miał wyrażać
skruchę.
- Poddaję się! – Syriusz wstał
z kanapy tak nagle, że drgnęłam. – Wciąż książka jest bardziej interesująca ode
mnie. Co zrobić, Cammie? – Popatrzył na mnie z góry, a potem pochylił się i
pocałował mnie w policzek. – Dobranoc – powiedział jakimś dziwnym tonem, posłał
mi podejrzanie wesołe spojrzenie i odszedł.
Siedziałam w salonie jeszcze
jakieś pół godziny, usiłując skupić się na czytaniu, ale nawet trzymająca w
napięciu scena mi w tym nie pomagała; wciąż wracałam myślami do rzeczywistości
oraz do faktu, że Syriusz jest tak niedaleko, zaledwie o kilka kroków ode mnie.
W końcu wiec zrezygnowałam, z
westchnieniem zamykając książkę i drepcząc cicho w stronę byłej sypialni Jamesa,
starając się robić jak najmniej hałasu gipsem. Odłożyłam książkę na półkę, zsunęłam
z nóg kapcie i nasmarowałam twarz kremem oliwkowym, po czym wsunęłam się do łóżka.
Znów westchnęłam głęboko, zakopując się w pościeli i zamykając oczy. Czułam
całodzienne zmęczenie nic nierobieniem, ale sen nie nadchodził z każdą mijającą
minuta. No tak, mogłam się tego spodziewać.
Właśnie rozważałam sięgnięcie
po książkę i dokończenie rozdziału, kiedy nagle usłyszałam otwieranie drzwi.
Uniosłam się na łokciach, zaalarmowana, i zamarłam, ujrzawszy głowę Syriusza w
szczelinie.
- Co ty robisz? – zapytał z
niedowierzaniem w glosie.
Szczeka mi opadła.
- Ja? – wydukałam, wpatrując
się w niego szeroko otwartymi oczami. Syriusz wszedł do pokoju i cicho zamknął
za sobą drzwi. – To chyba ja powinnam o to pytać?
Syriusz uniósł brwi, zbliżając
się w moją stronę. Usiadłam na łóżku, podciągając kołdrę pod brodę.
- No jak to? Czytałaś tak
długo, że przysnąłem. A potem się obudziłem i ciebie dalej nie było – oświadczył
i przysiadł na brzegu mojego łóżka.
Musiałam wyglądać bardzo głupio
z rozdziawionymi ustami i wielkimi oczami, ale nie przejmowałam się tym.
- Co? – zdołałam tylko
wykrztusić.
Syriusz popatrzył na mnie z
lekkim rozbawieniem.
- Sądziłem, że ustaliliśmy, że
przychodzisz spać do mnie? – rzucił lekko.
Poczułam, że robię się czerwona
jak burak.
- Co? – powtórzyłam głupio
chyba po raz setny, obserwując z bezbrzeżnym zdumieniem i dozą fascynacji jak Syriusz
przysuwa się bliżej, a potem wsuwa się pod kołdrę obok mnie, cały czas patrząc
na mnie ze śmiejącymi się oczami. – Syriusz…?
- No nic, to w takim razie
będziemy musieli spać tutaj. Ale wiedz, że nie jestem z tego zbytnio
zadowolony, w końcu to byłe łóżko Rogacza – mówił Syriusz, układając się
wygodniej na poduszce.
- Syriusz, ja nie mam koszmarów…
- zaczęłam.
- Aha! Kłamstwo. Sama mówiłaś.
- Okej, miałam. Zeszłej nocy.
Albo jeszcze wcześniejszej. Nie dziś!
- Jeszcze nie. – Syriusz uniósł
znacząco jedną brew. – Kładź się, Cammie, i nie marudź.
- Nie wiem, czy…
- Kładź się. – Syriusz popchnął
mnie tak, że opadłam na poduszki obok niego. Uśmiechnął się i przymknął oczy. Chcąc
nie chcąc również opuściłam powieki, a ponieważ łóżko nie należało do największych,
nie miałam innego wyboru, jak tylko leżeć blisko Syriusza i starać się uspokoić
walące dziko serce.
- Ładnie pachniesz – mruknął
Syriusz i najprawdopodobniej już po chwili spał, z dłonią na poduszce, prawie stykającą
się z moja, ze spokojna twarzą zwróconą w moją stronę i włosami w nieładzie. Westchnęłam
cicho i pozwoliłam sobie odpłynąć.
@
Wiesz, właściwie to wczoraj wieczór
przyszedłem do ciebie w pewnym celu – odezwał się Syriusz wczesnym rankiem,
kiedy obudził nas jego budzik, ale żadnemu z nas nie chciało się jeszcze
wstawać.
- Och?
- Taak. Ale że byłem zaledwie w
połowie rozbudzony, szybko wyleciało mi to z głowy.
Podparłam głowę na dłoni i
popatrzyłam z zainteresowaniem na leżącego obok Syriusza. Z zachwytem także,
ale starałam się to ukryć, o ile to w ogóle było możliwe. Syriusz leżał
beztrosko rozwalony na łóżku, jak gdyby nie przejmując się faktem, iż zajmuje o
wiele więcej niż połowę, której mu użyczyłam. Już dawno temu stwierdził, że pod
kołdrą jest mu za gorąco, dlatego też jego długie nogi wystawały spod pościeli
i raz po raz uderzały rytmicznie o ramę łóżka. Miał uroczo rozczochrane włosy,
którym bardzo przydałby się grzebień, rozrzucone na poduszce i wchodzące mu do
oczu.
- W porządku – mruknęłam wolno,
kiedy nic więcej nie powiedział, a tylko przymknął oczy. – Syriusz…? Śpisz?
Otworzył oczy i popatrzył na
mnie z uwagą w szarych oczach.
- Bynajmniej, Cammie – odparł.
– Zastanawiam się tylko, jak to powiedzieć.
Przełknęłam ślinę, nagle robiąc
się bardziej nerwowa. Czego on właściwie ode mnie chciał? Już sam fakt, że
przyszedł tu do mnie zeszłej nocy i jak gdyby nigdy nic spał ze mną w jednym łóżku
powinien wprawić mnie w co najmniej lekkie zakłopotanie. Podejrzewałam jednak,
iż fakt, że kiedyś byliśmy ze sobą w miarę blisko sprawiał, iż takie rzeczy nie
robiły już na mnie aż takiego wrażenia.
Ha. Kogo ja oszukiwałam.
- To chyba nie może być aż tak
trudne. – Zaśmiałam się nerwowo. – Mów prosto z mostu, bo w sumie to śpieszy mi
się do kuchni. Zdążyłam już zgłodnieć, nie wiem jak ty… - Gadałam od rzeczy i
miałam tego bolesną świadomość, ale nic nie mogło mnie teraz powstrzymać, nie,
kiedy Syriusz wbijał we mnie swoje cudowne szare oczy, skupione tylko na mnie,
a jego ręka uniosła się i delikatnie odsunęła mi z czoła zbyt długi kosmyk
włosów.
- Wyjdziemy gdzieś razem? – zapytał
z przepięknym uśmiechem, głosem cichym, lecz pewnym.
Zamarłam, wciąż czując dotyk
jego palców na twarzy.
- Co… - Zająknęłam się,
niepewna. – Co masz na myśli? Przecież ciągle gdzieś wychodzimy.
Dziwna myśl, pełna nadziei, pojawiła
się, niechciana, w mojej głowie.
- Ale nie w taki sposób,
Cammie. Nie chcę wychodzić z Rogaczem i Lunatykiem, nie z dziewczynami, nie o
to mi chodzi. – Syriusz również podniósł się na łokciu i oparł głowę na dłoni.
Rozbawienie błysnęło mu w oczach.
- Aha – powiedziałam tylko.
Wtedy Syriusz wywrócił oczami i
parsknął śmiechem.
- Umów się ze mną, Cammie,
wariatko. – Pochylił się w moja stronę z lekkim uśmiechem błąkającym się na
ustach. – Wyjdźmy gdzieś tylko we dwoje.
Przygryzłam nerwowo usta,
czując, że czerwienię się straszliwie.
- Syriusz…
- Wiem, wiem – pośpieszył z
wyjaśnieniem Syriusz i nagle zauważyłam, ze on również jest nieco zdenerwowany
i niepewny. – Już to przerabialiśmy, tak, to chcesz powiedzieć? Owszem. Ale to
było kiedyś. Minęło już trochę czasu, prawda? Cammie?
- Niewiele – powiedziałam cichym
głosem.
- A jednak. Wiem, co myślisz.
Pamiętam wszystko, co mówiłaś, okej? Chciałbym spróbować jeszcze raz… o ile
dasz mi szansę. – Przełknął ślinę i uciekł wzrokiem. – O, Merlinie. Wiem, co
sobie myślisz – powtórzył nieco zrezygnowanym głosem - i zrozumiem, jeśli odmówisz.
Wtedy sobie pójdę, dobra? Ale tylko, jeśli odmówisz.
Nie spuszczałam wzroku z jego
twarzy, zmarszczonych brwi, zaciśniętych ust, delikatnych zmarszczek wokół
oczu. Syriusz znów popatrzył na mnie, posłał mi niepewny uśmiech, zaledwie
lekkie uniesienie kącika ust, błysk stalowo-szarych oczu.
- Jedna randka? Tym razem zrobimy
wszystko, jak należy, co ty na to? Tak jak w tych twoich romansach.
Musiałam się roześmiać, mimo że
wciąż czułam wielką gulę w gardle.
- Tylko bez umierania, co? –
odparłam z uśmiechem.
Syriusz rozpromienił się,
cmoknął mnie szybko w policzek, wyskoczył z łóżka i wyszedł z sypialni,
uprzednio mrugając do mnie i oświadczając z rozbawieniem:
- Przyjadę po ciebie o siódmej.
@
Wyszłam z sypialni dziesięć
minut później, całkowicie już rozbudzona i głodna. Skierowałam się od razu do
kuchni i zastałam tam Remusa, w pełni ubranego, ogrzewającego dłonie o kubek z
herbatą.
- Dzień dobry – przywitał się z
łagodnym uśmiechem, rozpoczynającym się lekkim uniesieniem kącików ust i sięgającym
ciepłych, miodowych oczu. Odwzajemniłam uśmiech, szczelniej otulając się
swetrem.
- Hola, Remusie – odpowiedziałam radośnie, sięgając po czajnik z
wciąż jeszcze gorącą wodą.
- Co tak wcześnie dzisiaj? –
zagadnął, upijając duży łyk herbaty. – Czyżbyś chciała odprawić nas do pracy z
kawą i kanapkami?
Zachichotałam, zalewając
herbatę.
- Syriusz mnie obudził –
wyjaśniłam, a potem wzdrygnęłam się, czując na sobie uważne spojrzenie
Lunatyka. – Ekhm, to znaczy… No bo on…
- Idziemy dziś na randkę,
Luniak – oświadczył głośno Syriusz, stając nagle w drzwiach kuchni. Oboje z
Remusem spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. – Pfu! Znaczy się nie my, nawet o
tym nie marz. Cammie i ja.
Byłam tak zaszokowana, że raz
po raz przenosiłam wzrok z Remusa na Syriusza. Lunatyk uśmiechał się właśnie
pod nosem, spoglądając na Blacka z dziwnie zadowolonym wyrazem twarzy.
- No wiem, wiem – odezwał się
Syriusz, wchodząc do kuchni i klepiąc Remusa po ramieniu. – Wiem, że też byś
chciał. Może innym razem, mój drogi.
Remus zaśmiał się i strącił
jego rękę.
- Nie śmiałbym się wtrącać –
stwierdził i posłał mi wszystkowiedzące spojrzenie, które było tak typowo
remusowe, że już dawno powinnam się do niego przyzwyczaić. – Cieszę się.
- Nieźle to ukrywa, co?
Zazdrośnik. – Syriusz zmierzwił Remusowi złotą czuprynę, lecz wzroku nie
spuszczał ze mnie. Moja zdumiona mina musiała mu się spodobać, bo uśmiechnął
się z dumą. – No dobra, chodź już, bo się spóźnimy. I Dagger znów zagrozi, że
nas wyleje.
- Już, już kończę. – Remus usiłował
równocześnie dopić resztkę herbaty i przygładzić włosy na czole. – Zaraz cię
dogonię.
Syriusz posłał mi wesoły
uśmiech i zniknął w przedpokoju. W końcu udało mi się odetchnąć głęboko i
wykrztusić:
- Nie sądziłam, że komuś o tym
powie.
Remus wstał i odstawił kubek do
zlewu.
- Daj mu szansę, chłopak się
stara – powiedział z zadowoleniem.
Zaczerwieniłam się.
- Tak, wiem. Dzięki, Remusie.
Jeszcze przez chwilę stałam bez
ruchu w kuchni, prawie nie słysząc głosów przyjaciół na korytarzu. W końcu
jednak otrząsnęłam się z zamyślenia i ruszyłam w ich stronę.
- …to jej się spodoba! – mówił
właśnie Syriusz z entuzjazmem, owijając sobie szalik wokół szyi.
Przystanęłam w drzwiach z
kubkiem w ręce, a Remus, zauważając mnie, uderzył Syriusza mocno w plecy,
mrucząc coś pod nosem. Uniosłam brwi.
- Ach. Cammie. – Syriusz obrócił
się w moją stronę z promiennym uśmiechem niewiniątka. Remus również zrobił minę
pod tytułem „wszystko jest w jak najlepszym porządku”. – Smacznego – rzucił.
Zerknęłam na herbatę, a potem
spojrzałam na przyjaciół podejrzliwie.
- Chciałam tylko spytać, na co
macie dziś ochotę, bo mogę zrobić jakiś obiad… - Urwałam, niepewnie. – Co wy
knujecie?
- Ależ nic, zupełnie nic –
zapewnił mnie gorliwie Syriusz.
- Mam się bać?
- Wręcz przeciwnie. – Zapinając
kurtkę pod samą szyję, stanął przede mną i uściskał, a potem cmoknął w
policzek. Na chwilę straciłam zdolność jasnego rozumowania.
- Zjemy wszystko, co przygotujesz
– powiedział lekko Remus, pomachał mi i zniknął za drzwiami.
- Do zobaczenia. – Syriusz odsunął
się o krok, uśmiechnął się, a potem dodał: - Nie mogę się doczekać wieczoru.
Kiedy w końcu obaj wyszli, ja
wciąż stałam na środku przedpokoju, ze stygnącą herbatą w dłoniach.
- Tak, ja również – westchnęłam
z uśmiechem.
@
Boo! Hej wszystkim, to znowu ja.
Marzył mi się wielki powrót, ale zostało mi tylko to coś powyżej. Jak już niektórzy wiedzą, przeniosłam się z onetu, gdyż mnie wyprowadzał z równowagi; teraz rezyduję tutaj i mam nadzieję, że pociągnę tu już do samego końca (który prawdopodobnie jest bliżej niż Wam się wydaje). Straciłam wiele danych z dawnego bloga, nie wszystkie udało się odzyskać, ale będzie mi niezmiernie miło, jeśli komuś ten rozdział i ten mój powrót poprawi humor. W końcu piszę to dla Was.
Z góry za wszystko dziękuję i kłaniam się nisko, jak najniżej, i przepraszam za tak niesamowicie długą przerwę. Brak mi słów.
Wizualnie wszystko jest dobrze, blogspot nie świruję wszystko, a przeczytam jutro, jak już skończę "Nędzników" i będę korzystać z ostatnich chwil wolności przed przeprowadzką. Teraz musisz mi wybaczyć, bo jest późno, a moje myśli krążą od Enjolrasa do Combeferra, i nie mogę ich skupić, a nie chciałabym tego czytać na pół gwizdka.
OdpowiedzUsuńWracam do Paryża, do zobaczenia wkrótce <3
Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie inspirujesz tym. Skończę komentarz i lecę pisać Łapę. Tylko jeszcze powypisuję sobie cytaty z Nędzników.
OdpowiedzUsuńW ogóle, wiesz, cóżeś uczyniła, wrzucając ich tu? Nie wiem, czy powinnam chcieć Cię zabić, czy zalać się łzami wzruszenia. Ja tak kocham Nędzników!
Co rzuciło mi się w oczy z potknięć, to było coś o stawianiu czajniku na gaz i wyrywanie z lektury. Powinno być na gazie, jeśli już, bo odmiana tak nakazuje, ale ponieważ i to jest trochę kulawe - bo jak czajnik, ciało stałe, miało by się utrzymać nad gazie, to najlepiej byłoby chyba napisać na kuchence. Takie moje zdanie przynajmniej.
Co do tego wyrywania z lektury natomiast, na pierwszy rzut oka nie wydaje się to niepoprawne, nie jestem sama pewna, ale przychodzi mi raczej na myśl konstrukcja oderwać się od lektury.
- Idziemy dziś na randkę, Luniak – oświadczył głośno Syriusz, stając nagle w drzwiach kuchni. Oboje z Remusem spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. – Pfu! Znaczy się nie my, nawet o tym nie marz. Cammie i ja.
Byłam tak zaszokowana, że raz po raz przenosiłam wzrok z Remusa na Syriusza. Lunatyk uśmiechał się właśnie pod nosem, spoglądając na Blacka z dziwnie zadowolonym wyrazem twarzy.
- No wiem, wiem – odezwał się Syriusz, wchodząc do kuchni i klepiąc Remusa po ramieniu. – Wiem, że też byś chciał. Może innym razem, mój drogi.
Remus zaśmiał się i strącił jego rękę.
- Nie śmiałbym się wtrącać – stwierdził i posłał mi wszystkowiedzące spojrzenie, które było tak typowo remusowe, że już dawno powinnam się do niego przyzwyczaić. – Cieszę się.
- Nieźle to ukrywa, co? Zazdrośnik. - To mnie zabiło. Na amen. Padłam. Syriusz, och, idealny Syriusz! Nawet nie wiedziałam, jak za nim tęskniłam.
I ten Remus, dopijający herbatę i przygładzający włosy jednocześnie.
Och, Fu, przypomniałaś mi to wszystko, co inspirowało Łapę. Jestem w najwyższym stopniu wzruszona.
Ściskam <3
Musiałam. Musiałam wrzucić to Nędzników, sama byłam w trakcie czytania podczas pisania tego fragmentu, tak więc, wiesz, blame Hugo, not me. :D
UsuńDzięki za wyszukanie błędów, zmienię to jak najszybciej. Z tym "na gaz" to jest przekleństwo, sama tak mówię na co dzień i potem nawet nie zauważam błędu, pisząc. :D
Nie wiem, jakim cudem ja inspiruję Ciebie, jest przecież na odwrót! To ja, zawsze, po przeczytaniu Łapy, mam ochotę pisać O-N. Myślisz że jakim cudem skończyłam wreszcie ten rozdział? Ty pisałaś regularnie Łapę, ot co. <3
Pisałam. Dobrze, że zwróciłaś uwagę na czas przeszły. GÓpia szkoła, przez nią nie mam na nic czasu, psia kość.
UsuńNo jak to jakim cudem? Gdyby nie ON, to by nie było Łapci!
Ja już blame'uję Hugo za wszystko, co możliwe, a najbardziej za to, co zrobił z moimi chłopcami z ABC i Gaveroche'em.
xoxo
O radości, nowy rozdział! <3 Ogromną mi tym przyjemność zrobiłaś, tak wielką, że z zapałem zabrałam się do czytania od nowa twojego opowiadania :D I cóż mogę powiedzieć? Absolutnie kocham twoich bohaterów, a już zwłaszcza Remusa Lupina. Za wszystko! Za tą jego malinową herbatę, ironię, śpiew wydobywający się prosto z serca i uśmiech przy którym robią mu się zmarszczki w kącikach oczu. :D I nawet w tym rozdziale, choć było go tak niewiele, podbił moje serce... No i ten Syriusz! I ta Cammie! Nie wiem jak ty to robisz, że wszystko co napiszesz czyta się z taką wielką przyjemnością, ale rób to dalej! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :*
Dziękuję bardzo za te miłe słowa! Jak ja Cię dawno nie widziałam ;) Czy Ty coś aktualnie piszesz, czy rezydujesz na jakimś blogu? :D
UsuńCieszę się, że Remus i Syriusz się podobają. :D Ten ostatni fragment z Remusem dopisywałam na końcu, bo stwierdziłam, że jest go za mało w tym rozdziale, jestem więc zadowolona, że się opłaciło. :)
Ściskam <3
Tak, trochę mnie nie było w blogowym świecie ^^ Miałam "małą" przerwę w pisaniu, teraz coś tam tworzę, ale raczej póki co nie podejmę się publikowania czegokolwiek. Jeśli zapał mnie nie opuści to może za kilka miesięcy, po maturze :D No, ale ciebie też długo nie było ;) Już myślałam, że opuściłaś Oddech Nieba na dobre. Na szczęście jak widać i po tak długiej przerwie można wrócić. Mam nadzieję, że tym razem nie każesz nam tak długo czekać na kolejny rozdział ;) (I cieszę się, że jednak dopisałaś ten fragment z Remusem. Jak dla mnie jego nigdy dość, a jeszcze w twoim wydaniu to prawdziwy majstersztyk! ;))
UsuńPozdrawiam ciepło :*
Mnie też dopadł nieszczęsny brak weny na dobry rok, z przerwami, a od publikowania ostatniego rozdziału na starym blogu również pisałam głównie do szuflady. Teraz tak dziwnie wrócić i znów zdać się na opinie czytelników, ale przyznaję, że mi tego brakowało. :D
UsuńAch, matura w tym roku! Mam nadzieję, że jak już coś zaczniesz publikować, to mnie poinformujesz. ;)
Remusa nigdy za wiele! :d
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że czytałam intensywnie Twojego bloga na onecie, a potem go nie skończyłam i znalazłam się przez przypadek tu ;D Jestem wniebowzięta! Strasznie kochałam tę historię i byłam anonimowym czytelnikiem, ale teraz to się zmieni ^^ Czekam na nowość! Liczę, że Cameron i Syriusz w końcu będą ze sobą! Naprawdę, nie wiesz jaką radość mi sprawiło to, że znalazłam tę stronę ;d
Dobra, nie biadolę już, tylko czekam cierpliwie! ;*
Pozdrawiam serdecznie,
Liley
Zastanawiałam się, czy znajdzie się ktoś, kto nie będzie wiedział o tym blogu, lecz natknie się na niego przypadkowo. I proszę! Bardzo mnie to cieszy, gdyż bardzo żałuję, że nie mogę napisać żadnej informacji na starym blogu :c Dziękuję Ci bardzo za komentarz, no i za to, że wciąż chce Ci się czytać te wypociny. :) Pozdrawiam!
Usuń